Strojna choinka, iskrzące żyrandole, dostatni stół, biały opłatek, dostojni goście i my – byli Sybiracy, zesłańcy bezkresnych tajg i stepów sowieckiego państwa XX w. To już kolejne spotkanie wigilijne w przyjaznej Gdyni, dla nas życiowej przystani, a także i najczęściej kolebce naszych dzieci i wnuków.

Zanim przełamiemy się opłatkiem i wyśpiewamy „Chwała Bogu na wysokościach”, „Bóg się rodzi, moc truchleje”, w pokornej, dziękczynnej zadumie wysłuchamy Hymnu Sybiraków. Na ogół nie śpiewamy… bo genialne frazy pieśni Mariana Jonkajtysa porażają nasze gardła, przywodząc na myśl tysiące Polaków skazanych na zesłanie na „nieludzką ziemię” przez rosyjskich carów, a potem miliony z pokolenia naszych rodziców oraz nas dzieci przez sowieckie rządy.

Syberia! Przeklęta czy też święta? Dla nas chyba jednak winna się kojarzyć jako święta. Uświęcił ją męczenników orszak biały z patronem Sybiraków św. Rafałem Kalinowskim na czele. Tę ziemię uświęciły ból, łzy i błagalna modlitwa. To tam wyrosły liczne polskie mogiły – mogiły zagłodzonych polskich dzieci, doły bez krzyży zamęczonych głodem, morem i ciężką pracą łagierników, niepoliczonych polskich jeńców wojennych z 1939 r., a po 1945 r. także akowców, Ślązaków i ludności z Pomorza.

W głębokiej zadumie minutą ciszy czcimy pamięć tych, co jeszcze niedawno byli z nami, oraz tych, którzy swe życie stracili w okolicznościach wiekowej Polskiej Golgoty Wschodu.

Życzenia składamy w atmosferze pogłębionej przyjaźni, retorycznie życząc wzajemnie zdrowia i pomyślności w rodzinach, kraju, na świecie… Pokoju i dobra!

W intencji obecnej z nami szkolnej młodzieży słowami Suplikacji proszę: „Od powietrza, głodu, ognia i wojny (…) Panie! Daj naszym dzieciom czas spokojny…”.

Niech ich nigdy nie dotkną cierpienia, jakie spadły na ich pokoleniowych przodków, a o których zbyt mało dowiadują się na lekcjach historii, z nielicznych filmów i w rodzinnym domu.

Naszym honorowym gościom – komandorom życzę powrotu dowództwa Marynarki Wojennej z wygnania w Warszawie do swej rodzimej siedziby w Gdyni od chwili powołania jej do życia przez marszałka Józefa Piłsudskiego. Ks. prałatowi Henrykowi Lwu Kiedrowskiemu, długoletniemu kapelanowi gdyńskiego Koła Związku Sybiraków, życzyłam, aby w walce ze wszego rodzaju złem wspomagał go mocarny św. Michał Archanioł, który w międzywojniu był postulowany na patrona Gdyni. Św. Michał Archanioł jest patronem policjantów, żołnierzy i małych dzieci. Jest ognistym wojownikiem, Księciem Niebiańskiej Armii, która walczy w imię sprawiedliwości i prawa. Daje wsparcie wszystkim, którzy znajdują się w strasznym ucisku. I chociaż nie doszło do awansowania go na patrona Gdyni, to może jednakowoż ciut Gdyni się przysłużył, bo stosunkowo mało podczas działań wojennych Gdynia ucierpiała. Przedwojennych gdyńskich mieszkańców los sybirski nie poraził. Lecz, niestety, kadrę dowódczą Marynarki Wojennej w dużej liczbie zgładzono w mordach katyńskich. Dlatego przy gdyńskim pomniku „W Hołdzie Zesłańcom Sybiru” jest przywołana ich pamięć, która mieści się w formule Golgoty Wschodu.

Nasz wieloletni prezes Zarządu Koła, przez wszystkich poważany, a rzekłabym i kochany, jest oddany sprawie Sybiraków w skali województwa i Polski. Aleksander Ryziński każdego z obecnych na wigilijnej wieczerzy mocno honorował. Gorąco dziękował za każdą indywidualną czy też instytucjonalną pomoc, aby w Gdyni pamięć o sybirskiej tragedii naszego narodu wiecznie trwała, a zwłaszcza by trafiała jako obligatoryjna wiedza do szkolnej młodzieży.

I odwrotnie, dyrektorzy gdyńskich szkół także z wyrazami głębokiego uznania dziękowali za kompetentne przekazywanie na lekcjach historii oraz patriotycznych uroczystościach świadectwa o ponurych czasach totalitarnego komunizmu spod znaku sierpa i młota, ze Stalinem, „ojcem narodów” na czele.

Młodzi adepci teatralnej sztuki z IX Liceum Ogólnokształcącego im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Gdyni przygotowali szopkę, tak bardzo zakorzenioną w polskiej bożonarodzeniowej tradycji.

Jakżeż to wspaniale, że młodzi Polacy mogą w wolnym kraju wyrażać swoją tożsamość narodową i religijną… Śpiewać głośno kolędy i dzielić się opłatkiem bez zakazów, bez łez i tęsknoty za utraconą ojczyzną, zamordowanym ojcem i matką zmarłą skutkiem nędzy bytowej.

W czasie gdy gwiazdka wigilijna świeciła nam w obcym, ateistycznym kraju, a zawiane buranem drogi nie prowadziły do kościołów i zrujnowanych cerkwi, my dzieci wypatrywałyśmy pierwszej gwiazdki na zachodnim nieboskłonie, bo przecież tam został nasz dom, krewni, zabawki… Nasze matki rzewnie i przez łzy inicjowały kolędowanie. Wtórowałyśmy: „Lulajże Jezuniu, moja perełko…”. Natomiast, mając na uwadze naszą katorżniczą dolę, w okupowanej wygłodzonej Warszawie i zniewolonym przez Sowietów Lwowie Polacy śpiewali: „Lulajże Jezuniu na polskiej ziemi, choć chłodno i głodno, lecz między swemi…”. „Ty narodziłeś się, Jezu, w stajni, ubóstwie i chłodzie…” (słowa kolędy).

W domowym archiwum przechowuję listy mojej matki, nauczycielki na Nowogródczyźnie, słane do siostry we Lwowie. Oddają dramat samotnej kobiety, rzuconej z dwojgiem dzieci na pastwę sowieckiej władzy, surowej przyrody w północnym Kazachstanie. Na próżno czekała wieści od męża ppor. Gustawa Szpilewskiego, więzionego w obozie jenieckim w Kozielsku. Nie mogła wiedzieć, że jedenastoletni Waldek i siedmioletnia Hala od ośmiu miesięcy są już sierotami. Fragmenty przytaczam:

„Biełogradowka 24 XII 40 r.

Droga moja Heluśko!

Dziś wigilia, godzina 5.15, a my już po kolacji. Była wyborna, na pierwsze opłatek, na drugie pszenica z miodem, bo maku nie było, na trzecie herbata z mlekiem i z chlebem. Trzeba przyznać, że chleb upiekłam dziś biały, bo to na święta. Siałam mąkę na gęstym sicie, a zawsze jemy czarny.

(…). Mieliśmy też towarzystwo, oprócz gospodarzy były trzy jagnięta, które żyją u nas w jednej izbie razem z nami już dwa tygodnie i będą całą zimę, bo w chlewie zimno. No, ale jeszcze towarzystwa przybędzie, gdy okoci się owieczka i ocieli krowa. Całą noc biegają i beczą i z wiadra wodę piją.

(…) Droga Heluś, cieszę się, że mieliście choinkę, bo u nas, niestety, nie mają pojęcia o choince”.

Takich sybirskich Betlejemek w szczęśliwym Kraju Rad, zawdzięczając rządowi Stalina i jego komunistycznych współtowarzyszy, nasza rodzina zaliczyła sześć, zaś sumarycznie na zsyłce przetrwaliśmy nieszczęsnych około sześć i pół roku. Pięcioosobowa, może jeszcze i rozwojowa rodzina, po wojnie skurczyła się do trzech osób.

Tysiące zesłańców nigdy nie wróciło do rodzin i wytęsknionej Polski. Kolejne tysiące, głównie młodych i młodocianych mężczyzn, poległo na szlaku Armii Andersa i w szeregach Armii Berlinga. Walczyli w imię powrotu państwa polskiego na mapy Europy.

Gdy w święto Sybiraków przy gdańskim pomniku Ofiarom Golgoty Wschodu liczne sztandary pochylają swe drzewce, a celebrant słowami apelu przyzywa tych wszystkich, którzy polegli i zginęli z rąk carsko-sowieckich rządców życia i śmierci jako Polacy, niezbicie przychodzi na myśl wiersz poety Zbigniewa Waydyka:

Żeś mnie wyrwał z wnętrzności tajg syberyjskich
(…) Żeś z nóg moich okowy zrzucił –
Sowieckie dyby…
Dzięki Ci Panie…

Zostaje pamięć.

Wieczerza wigilijna z dnia 21 grudnia 2015 r. święcona była w przepięknej, kolumnowej sali Klubu Marynarki Wojennej „Riwiera”. Przy zastawionych stołach i symbolicznej lampce wina spotkało się około 100 osób. Przybyli przedstawiciele samorządu miasta Gdyni, komandorzy z gdyńskiego garnizonu Marynarki Wojennej, prezesi Rodzin Katyńskich Gdyni i Gdańska, prezes Zarządu Głównego Związku Sybiraków, przedstawicielki Zarządu Oddziału Wojewódzkiego Związku Sybiraków, dyrektorzy kilku gdyńskich szkół wraz z młodzieżą.

Ks. prałat Henryk Lew Kiedrowski słowami ewangelisty św. Łukasza wprowadził nas w historyczne realia narodzin Jezusa w ubogiej stajence betlejemskiej. Poświęcił biały opłatek. W realiach Sybiru opłatkiem była przeważnie kruszyna chleba.

Dziś wirtualnie dzielimy się opłatkiem ze wszystkimi czytelnikami, a zwłaszcza z Sybirakami rozsianymi po całym świecie, jednocząc się w modlitwie słowami Franciszka Karpińskiego:

Podnieś rękę Boże Dziecię!
Błogosław krainę miłą,
W dobrych radach, w dobrym bycie,
Wspieraj jej siłę swą siłą.

Spotkanie wigilijne gdyńskich Sybiraków

Spotkanie wigilijne gdyńskich Sybiraków

Barbara Pytko, Andrzej Gogola, kmdr Grzegorz Tarkowski, Aleksander Ryziński, ks. prałat Henryk Lew Kiedrowski, Jarosław Wybijewski, Kordian Borejko

Od lewej: prezes Rodziny Katyńskiej dr Barbara Pytko, dyrektor gimnazjum Andrzej Gogola, kmdr Grzegorz Tarkowski, prezes Zarządu Koła ZS w Gdyni Aleksander Ryziński, ks. prałat Henryk Lew Kiedrowski – kapelan gdyńskich Sybiraków, kmdr por. Jarosław Wybijewski, prezes Zarządu Głównego Związku Sybiraków Kordian Borejko

Andrzej Gogola, Aleksander Ryziński, ks. prałat Henryk Lew Kiedrowski

Od lewej: dyrektor gimnazjum w Gdyni Andrzej Gogola, prezes Koła Związku Sybiraków w Gdyni Aleksander Ryziński, kapelan Sybiraków ks. prałat Henryk Lew Kiedrowski

Oprac.: Halina Młyńczak, Koło Związku Sybiraków w Gdyni

Click to listen highlighted text!